Buty New Balance Vazee Rush dostałam do testów prawie dwa miesiące temu i na początku wyglądały tak:
Przyjemna, neutralna kolorystyka, w sam raz na bieganie w terenie, szczególnie podczas jesiennej, kapryśnej pogody. Bez zbędnych bajerów i wodotrysków, klasyczne w wyglądzie buty, z przeznaczeniem do biegów po twardych powierzchniach takich jak asfalt czy kostka i od czasu do czasu po leśnych dróżkach, czyli coś dla miejskiego biegacza. Trudno jednak pisać o butach do biegania pozując w nich jedynie do zdjęć, dlatego zanim zabrałam się do tego tekstu, musiałam moje New Balance Vazee porządnie sponiewierać.
Warunki przeprowadzenia testu
Nie jestem typem biegaczki długodystansowej, biegam ok. 60 km. miesięcznie, w tempie wolnym lub umiarkowanym, najczęściej po asfalcie, czasem zdarzają się wybiegania w lesie. Jesienią coraz częściej zdarza mi się biegać po śliskiej powierzchni tuż po deszczu. Często też biegam po zmroku, gdy temperatura gwałtownie spada, a nawierzchnia robi się śliskia. New Balance Vazee jak na razie dają sobie radę. Ani razu nie miałam poczucia niestabilności. Przyczepność na tym etapie określam na bardzo dobrą. W sumie przebiegłam w tych butach ok. 120 km, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.
Cechy butów New Balance Vazee Rush
– Są lekkie – waga 181g. Tę lekkość poczułam rzeczywiście od razu po włożeniu butów na nogach.
– Dość wąskie – moja wąska stopa czuje się w nich doskonale. Nie jestem pewna, czy osoby z inną, szerszą budową stopy czułyby się w tym modelu komfortowo.
– Ochrona pięty – specjalna konstrukcja wzmacnia i dodatkowo chroni piętę, ale trzeba przy tym pamiętać o dokładnym sznurowaniu butów na wszystkie dziurki.
– Amortyzacja – przy bieganiu głównie po asfalcie zaczęłam doceniać amortyzację tego modelu dość szybko. Mam porównanie z modelem New Balance W890PW4 (to te różowe), które są zdecydowanie twardsze.
– Buty są dość ciepłe – to jedno z pierwszych spostrzeżeń, gdy zaczęłam w nich biegać. To dobry wybór właśnie na jesienno-zimowe bieganie.
Podsumowanie
Po dwóch miesiącach biegania w testowanym modelu mogę napisać, że są to w tej chwili jedne z dwóch moich najchętniej używanych par. Solidnie wykonane, co u New Balance nie jest zbytnim zaskoczeniem. Mimo biegania po błocie i deszczu buty wizualnie wciąż dają radę. Nic się nie odkleja, nie pruje, nie nadrywa. W dalszym ciągu mogę się cieszyć dobrą amortyzacją i przyczepnością, a także stabilizacją pięty. Buty za sprawą konstrukcji sprzyjają lądowaniu na śródstopiu, co jest dla mnie cechą pożądaną, gdyż właśnie tą techniką biegam na co dzień.
Sesja została zrealizowana na początku października. Testy trwały 2 miesiące (od początku września do początku listopada).
Zdjęcia: Lubo Lipov
Komentarze
A mogłabyś przybiec do mnie i kopnąć mnie w tyłek … żebym zaczęła ??? Proszę :D :D :D
Dobra, masz załatwione! Wiesz jak super się biega właśnie teraz, jesienią. Nie ma palącego słońca, liście szeleszczą, wiewiórki śmigają spod nóg. No super jest Słonko moje, potruchtaj jutro trochę i daj znać, że wykonałaś zadanie :)))))
Lawendowy Dom dziś zaczęłam po złamaniu! pomalutku bardzo, ale do przodu :-)
Hurrrra! Tak trzymać, skontroluję w czwartek ;)
a jest faktycznie przepięknie!
Ja też proszę o porządnego kopa. Tylko liscie mnie ruszają.
Haniu, kop porządny juz poszedł :) A teraz racjonalnie, taka pogoda aż się prosi o ruch. Nie trzeba wiele, godzinka wolnego biegu, truchtania nawet, a czujesz się potem jak młoda bogini :))))
NB sa swietne , ide dzis biegac , mialam przerwe, jestes swietnym motywatoremcalusy Lawndowa biegaczko
Robię co mogę :))))
Beatka, poradź buty na jesień do biegania, ale z nizszej półki cenowej. Właśnie się zastanawiam, jakie kupić. Poradź proszę
Kasiu, pierwsze kupiłam najtańsze jakie były dostępne. Akurat nie trafiłam dobrze, nie umiałam sama dobrać odpowiednio, bolały mnie stopy i zeszły mi dwa paznokcie, mimo że miałam w palcach luz. Kolejne kupiłam w outlecie. To dobra opcja, jeśłi chcesz buty profesjonalne, ale w normalnej cenie. Tak też ostatnio kupowałam buty do biegania dla męża, właśnie w outlecie, wybór był duży, było w czym wybierać, a ceny poniżej 200 zł. Kolejna opcja to tak jak radzi poniżej Dagmara – możesz pojechać do Decathlonu i poprzymierzać. Bo kurcze, właśnie buty są w biegani najważniejsze, reszta to pikuś ;) Ściskam moooocno!
Jaka to czesc W-wi gdzie Pani biega? Nie widac prawie ludzi tylko cisia i spokoj. Pozdrawiam
Biegam w różnych miejscach, najczęściej w Parku Skaryszewskim, a tu na zdjęciach to okolice Wisły :)
Pani Beato, dziekuje bardzo za informacje. Jest Pani wijatkowa osoba, zawsze gotova wspierac i pomagac innym. Pozdrawiam
Uprzejmie donoszę, iż w miesiącu pażdzierniku przebiegłam łącznie 97 km!!!!!
Dzięki przeuroczej właścicielce tego bloga biegam od marca tego roku i mogę przebiec miękko 10 km !!! Wracam zlana potem, z obowiązkowym uśmiechem na ustach! Poziom endorfin sprawia, że cała rodzina odczuwa codziennie dobroczynne skutki mojego wybiegania!!!
Beatko nie wiem jak ci dziękować!
Ps. Biegam w butach zakupionych w Decatloniena chwilę obecną na takie tylko mogę sobie pozwolić. Nie jestem ekspertem ale trafiłam, mam nadzieję , na fachowca w sklepie. Ubierałam, biegałm po sklepie / są bardzo lekkie i świetnie mi się w nich biega.
Ależ to super wiadomość!!! Brawo Dagmara, super wynik!!! Teraz to Ty mnie zmotywowałaś, żeby biegać więcej, za co Ci baaaaaardzo dziękuję :) A z butami to cenna wskazówka – trzeba pojechać i przymierzyć i dobrać coś specjalnie dla siebie :)
Ja już mam dzisiaj 5km za sobą. Ze dwa miesiące temu natknęłam się na Twój blogowy post o slowjoggingu. Pochwaliłam Ci się, że udało się zwlec pupę z kanapy, zabrać Romcię w wózek i dzida ;) Od tego czasu biegam regularnie, 5-7km dziennie, 6 razy w tygodniu, czasem z wózkiem, czasem bez, potem zawsze kilka minut dla brzucha/ramion/pleców i rozciąganko. Zainstalowałam sobie w głowie wirtualną skarbonkę, do której za każdy trening wrzucam parę złotych – uzbierało sie na śliczne kolczyki. Taka alchemia: zamieniam sadło w złoto. Niech Twoja moc nie słabnie, Kobieto, bo umiesz zdziałać cuda ;*
Ewa, to jest genialna kobieca logika i super motywacja :)))) Ewa, nawet nie wiesz, jak mnie motywują te Wasze wpisy! Wczoraj mi się za bardzo nie chciało biegać, stuknęłam ledwo 4 km, a mogłam spokojnie więcej. Ale jak Cię poczytałam, to jutro daję minimum 6, obiecuję :))))
Go girl!
Ja też w ten sposób sama siebie motywuje 😁. Tylko ja nie biegam ino lazikuje z kijkami. Ile kilometrów, tyle zlotowek do skarbonki…niestety nie było innego sposobu by mnie zmotywować 😃. Pozdrawiam 😘
Kasiu, grunt, że działa :))))
Ewa, zadanie wykonane – 6,5 km :) Ale dziś zimno było :)))