Znacie mnie już trochę i wiedziałam, że niektórzy z Was wyciągną z tej wiedzy wnioski. Nie myliłam się. Trzy tropy, które opisałam w trzech kolejnych odsłonach zabawy „Smaki i aromaty” prowadziły zazwyczaj w ślepy zaułek. Kim jestem? Mamą trójki dzieci, która z paniką w oczach przeczesuje internet przed każdymi wakacjami. Nie inaczej było i tym razem. Czy wiecie, jak trudno znaleźć odpowiednie wakacyjne lokum dla pięcioosobowej rodziny? Czasem czuję się, jak margines społeczny, gdy z lękiem dopytuję, czy aby na pewno w pokoju zmieszczą się trzy dziecięce łóżka… Podróż trwała 7 godzin. To była prawda. Dokładnie tyle czasu zajęła nam podróż z punktu A do punktu B. Prawdą też był trop drugi, czyli fiocchi z gorgonzolą i gruszką. Nasz zimowy wyjazd w polskie Tatry okazał się, ku naszemu zaskoczeniu, także odkryciem kulinarnym. Ten sympatyczny typ broniący jak lew wrót kuchni z tropu drugiego, to Vincenzo (proszę o baty, jeśli źle zapisałam imię), kucharz czarodziej, piekielnie zdolne indywiduum, o niezwykłym uroku, ogromnym sercu i zniewalającym uśmiechu. Jak ten człowiek gotuje!

Kolejny trop, czyli zestaw jednoznacznie toskańskich specjalności kulinarno-kosmetycznych był, przyznaję, nieco mylący. Na swoją obronę dodam, że są to produkty naturalnie wpisane w cały pomysł tego miesca. Naturalne kosmetyki znajdują się w łazienkach, a smakołyki na stołach.
Właściciele tego przybytku, ludzie o nerwach ze stali, stoickim spokoju i żelaznej konsekwencji, kierują tym nietypowym Bed&Breakfast z niezwykłym wyczuciem i wdziękiem. Bo jak nazwać dyskretne pukanie do drzwi apartamentu (tak, tak, mieliśmy miejsce, a nawet ogromny pokój na antresoli, gdzie swobodnie zmieściły się trzy łóżka, a dla nas uroczą sypialnię na dole) o 19.00, by zawiadomić naszą rozbrykaną żeńską gromadkę, że seans filmowy dla dzieci, zaraz się zaczyna, a potem szepnąć nam, rodzicom, konspiracyjnie i z pełnym zrozumieniem: „Macie Państwo dwie godziny dla siebie”… Tego się nie zapomina, moi mili.
Czy wiecie, kiedy dzieci chorują najczęściej? Na wakacjach! Znacie to prawda? I nas nie omnęły te atrakcje, a skoro na zimowe wakacje wyruszyliśmy z trójką, więc oczywistym jest, że cała trójka, w różnym czasie, musiała zaliczyć kłopoty ze zdrowiem. Villa Toscana, bo nie ma co dłużej ukrywać, przygotowana jest na wszelkie tego typu przypadki. Bawialnia dla dzieci, z grami, układankami, dziecięcą biblioteczką (od niedawna wzbogaconą o moje skromne książeczki) i wielkim koniem na biegunach, to miejsce, gdzie po prostu trudno się nudzić. Wieczorem seanse w prawdziwym kinie najpierw dla małych, a potem, gdy zmożone świeżym powietrzem, ruchem, zabawą i pyszną kolacją maluchy oddają się zasłużonemu odpoczynkowi, dla całkiem dorosłych gości.
Z mroźnej, burej i szarej Warszawy dotarliśmy w środek ośnieżonych srebrzystym, świeżym puchem polskich Tatr, do miejscowości Murzasichle. Do miejsca, gdzie dzieci witane są jak oczekiwani goście, a nie uciążliwe istoty, a my rodzice, możemy prawdziwie wypocząć i cieszyć się troskliwą, dyskretną opieką. Jako mama szukam takich miesc i dziś z przyjemnością przedstawiam Wam jedno z nich.
Do losowania nagrody wytypowałam zarówno te osoby, które w odpowiedziach wymieniały Tatry i Murzasichle, ale również te, które wspomniały o Toskanii, bo Villa Toscana, to przecież kawałek Toskanii w polskich Tatrach :) Miło mi poinformować, że nagrodę w zabawie „Smaki i aromaty” otrzymuje Anna z bloga Drzwi do lata. Gratuluję!
I jeszcze jedno. Czy na jutro wolelibyście coś zdrowego, bardzo fit, chrupiącego i z połyskiem, czy raczej kulinarny klasyk z masą kalorii i niebiańskim smakiem? Miłego wieczoru.

avatar Beata Lipov

Dziennikarka, zawodowo piszę i fotografuję. Na zamówienie urządzam wnętrza, przeprowadzam metamorfozy, robię coś z niczego, inspiruję i motywuję kobiety, prowadzę warsztaty kulinarne, craftowe i fotograficzne. Założyłam i niezmiennie z przyjemnością piszę blog Lawendowy Dom.

Zapraszam

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nigdy bym nie zgadła. Byłam pewna, że to Francja. te cytryny, tkaniny. Ach.
Gratuluję wygranej!
Ja wolę moc kalorii mimo, że na diecie jestem. Serdecznie pozdrawiam!

Super zagadka ! Słyszałam o tym miejscu..tak mamy w naszym kraju urocze zakątki..Gratuluje zwyciężczyni !

Kochana, ja jestem również za wiosennym, fit i z połyskiem :) ale na to pełne kalorii jest miałabym chrapkę :)
ściskam
Aga

Na Tatry chyba bym nie wpadła – stawiałam raczej na Toskanię :) gratuluję Ani!
a dzisiaj… na początek wiosny to chętnie coś fit bym zobaczyła :)

No niezle namieszalas ;))
dlatego ze zdadywania sie potem wycofalam, bo czulam, ze nas zwodzisz na manowce…
A adres sobie zapisuje, dzieki !

Murzasichle to chyba takie "włoskie" miejsce – my co roku, latem jeździmy tam specjalnie na obiad do pewnej przemiłej góralki, która razem z mężem Włochem prowadzi restaurację (nazwy nie pamiętam…) i w ogrodzie, między włoskimi rzeźbami amorków, przy stoliku nakrytym kraciastym obrusem pałaszujemy przepyszne pizze, spaghetti, sałatki, popijając włoskim winem (wszystkie produkty sprowadzają z Włoch, nawet butelkowaną wodę ;)Zimą może być gorzej, bo trzeba jeść w "środku", który nie jest w stylu "włoskim" … ale latem polecam całym sercem (i żołądkiem)!!!!

niezła niespodzianka czytałam o willi i jej właścicielach w pismach wnętrzarskich ale niestety nie domyśliłam się:(

Do samego konca wierzylam, ze to jednak Toskania. Na Tatry bym nie wpadla.

A jako kolejny przepis prosze cos lekkiego :-)

pozdrawiam

Bylam w Villi toscana i wspominam ten czas poprostu cudownie :) Wspanialy klimat i cudowny wyjazd- zazdroszcze pobytu :)

Ojej, naprawdę jestem mile zaskoczona i przyznaję się, że nie spodziewałam się… :-)
Pozdrawiam serdecznie!

Gratuluję zwyciężczyni!!! znam Ville Toscanę, ale od pierwszego tropu pozostałam przy Toskanii ;) Jeśli chodzi o przepis, to jestem za czymś lekkim i wiosennym, pozdrawiam

Piękne miejsce, chyba już wiem gdzie wybierzemy się z mężem na naszą pierwszą rocznicę. Do Zakopanego mamy jakieś 250 km, ale mój biedaczek jeszcze nie miał okazji tam być.
Pozdrawiam

przeczesując bloga natknęłam się na ten wpis. Jakże to rozumiem, dwa miesiące szukałam dla nas odpowiedniej kwatery :)