Morwa czarna brudzi palce i języki, zostawia plamy nie do sprania na koszulkach, jest bardziej wyrazista w smaku od swojej białej kuzynki. Obie płatają figle, opadając licznie na chodniki i zapiaszczone dróżki, gdy tylko spróbujecie je zerwać. Delikatne, aromatyczne, podobne do jeżyn owoce, dojrzewają właśnie teraz.
Jak je znaleźć? To proste. Wystarczy podczas spaceru po leśnych obrzeżach lub cichych uliczkach wypatrywać czarnych plam pod nogami. To znak rozpoznawczy.
Kto dziś pamięta, że w latach 50-tych morwy sadzono w Polsce masowo? Chcieliśmy zostać światowym potentatem w produkcji jedwabiu – liście morwy to przysmak jedwabników.
Dzisiaj drzew zostało niewiele…
Owoce morwy najlepiej smakują prosto z drzewa. Nie lubią przechowywania. U mnie w sałatce z kwaskowym kontrastem porzeczek i malin.
Zdjęcia: Lubo Lipov
Komentarze
z tego kolorowego talerzyka jedynie porzeczki i maliny są mi znane. zaciekawiłaś mnie bardzo morwą. ciekawe czy kiedyś trafię na nią i spróbuję..
O rany…u mnie pod blokiem rosną dwie. Od 3 lat zastanawiam się co to za maliny/jeżyny spadają z drzewa – a to proszę morawa. Przechodzę na palcach przez plamy z soku i roztartych owoców.
Szkoda, że drzewa rosną tuż przy samej ulicy – chętnie bym spróbowała jak smakują.
Beatko, morwa to moje dzieciństwo… Poszukiwania największych najdojrzalszych i pochłanianie ich z radością. Koszulka – wiadomo- choć ostrożnie to zawsze coś kapnęło. Jak juz aspokoiłyśmy (wraz siostrą) swoje łakomstwo to zbierałąyśmy do woreczka dla mamy do ciasta z galaretką. Pyszny czas… Chciałabym mieć kiedyś u siebie w ogrodzie morwę…
Pozdrawiam ciepło:)
Ha! miałam okazję jeść morwę jasną, u babci na wsi przy polnej drodze rosła. Jej owoce gęsto leżały na ziemi, ale najfajniej było starać się zerwać owoc z drzewa, a wysooookie ono wówczas się wydawało. Owoc był bardzo słodki, bardziej jędrny niż miękki, smak jednak do niczego nie podobny. Ehhhh, fajnie było u babci :)
asieja, trafisz, trafisz, tylko patrz pod nogi :)
co zerka, zerwij jedną dla próby
ewelajna, te najdojrzalsze spadają zazwyczaj na ziemię, jak tylko o nich pomyślisz, prawda?
Pisałam niedawno o morwach na swoim blogu. w Italii żniwa morwowe przypadają w połowie czerwca.Te dojrzałe są mdłe w smaku, nie pomyślałam, żeby je zestawic z porzeczkami lub malinami w sałatce?!Ale konfiturę zrobiłam zakwaszając cytryną.Jaka bedzie?- niespodzianka- zamknięta w słoikach! Pozdrawiam.Bożena
Oj, dzisiaj morwa, to juz prawdziwy rarytas. Bynajmniej w moich rejonach. Raz w życiu ja jadłam – białą. Chyba musze sobie kupic drzewko do posadzenia w ogródku :)
U mnie w miescie rosnie pelno tych drzew z morwami, sadzane sa wszedzie bo szybko rosna i daja mnostwo cienia, nazywaja je tutaj platanami morwowymi. Cale podworko przedszkolne mojego synka jest w morwach, zawsze jak go odbieram to wiem kiedy je podjadal (strasznie plamia). Smak morw jest bardzo intensywny, sa bardzo slodkie i pachnace, duzo lepsze niz nasze kwaskowe jezyny.
Ja tak samo jak Asiejka morwy nie znam…
może kiedyś..
Melduję, że wczoraj znalazłam!
Morwy to wspomnienie dzieciństwa. Obsadzono nimi cały plac zabaw dla dzieci, co oczywiście przysparzało mamie pracy,bo zawsze coś chlapnęło na bluzeczkę. Muszę się wybrac do szkoły i zobaczyc czy jeszcze rośnie :)
strasznie dawno nie jadlam. Tutaj nigdy nie widzialam. Moze nie maja…?
Dzieckiem będąc zajadałam się morwami w parku. Rosło tam takie wielkie drzewo z gałęzia wprost na poziomie dziecięcych raczek.
Gałąź ktoś złamał wieki temu… od tamtej pory już ich nie jadłam.
Mam szczęście mieszkać w miejscowości, w której jest troszkę drzew z morwami. Pamiętam jak byłam mała, to z koleżankami wdrapywałyśmy się na nie jak najwyżej bo tam było ich najwięcej:) Pyszotka.
Uwielbiam morwy! Nie jadłam ich juz tak dawno! Muszę się wybrać na poszukiwania by zjeść prosto z drzewka choć jedną:)
Pozdrawiam :)
ostatnio namawiałam swojego męża na skosztowanie morwy takiej prosto z drzewa w parkowej zacisznej alejce i niestety nie skusił się… nie wie co stracił… dla mnie to smak dzieciństwa…
pozdrawiam serdecznie :)))
Mnie też morwy kojarzą się z dzieciństwem, ale ich smaku nie lubiłam:) Kojarzyły mi się z robakami
pozdrawiam
albo nie patrze pod nogi albo morwy niew widziałam w swojej okolicy… a zaciekawiła mnie bardzo. teraz nie będę bujać w obłokach tylko utwię wzrok w ziemi :)
Morwy… Nigdy nie jadłam, nigdy nie słyszałam. Bardzo interesujące…
Oj morwa to także moje dzieciństwo! Rośnie jedna, ogromna u mojej prababci i zawsze jako dziecko zajadałąm się jej owocami:) Teraz już dawno tam nie byłam, ale planuję posadzić morwę w swoim ogrodzie, żeby przypominała te miłe chwile:)
pozdrawiam
Dawno temu, w czasach studenckich, na spacerze w parku koleżanka poczestowała mnie morwa prosto z drzewa. Nie musze chyba ukrywac mojego zdziwienia, to był moj pierwszy kontakt z tym owocem :)
Pamiętam je z dzieciństwa, wielkie drzewo i pełno czarnych rozdeptanych owoców na chodniku, zrywał mi je dziadek, cudowne wspomnienia. Chyba już u nas nie ma tego drzewa, a szkoda. Musze sie tam wybrać na spacer, koniecznie z dzieciakami :)
O kurcze, owoce morwy rozjeżdżam codziennie wózkiem mojego syna. Nie miałam pojęcia, że są jadalne. Pozdrawiam i dziękuję za wiedzę!
Morwy uwielbiam!
Chwilowo jestem i od razu Tu zaglądam z pozdrowieniami :)
Morwy mam u siebie w ogrodzie. Te czarne owocują co roku i są przepyszne, słodziutkie. Niestety jasna jeszcze nie owocowała u nas. Ale pamiętam jej smak z dzieciństwa, jak z siostrą biegałyśmy po parku i zbierałyśmy te pyszne i słodkie owoce.
Pani Beato, znowu wróciły smaki dzieciństwa – na Saskiej Kępie pełno było morwy, łaziliśmy po drzewach, upaprani jak nie wiem! Widzę, że nie tylko ja mam takie słodkie wspomnienia…
U mnie w miasteczku rośnie kilka drzew.Kiedyś ze znajomymi zrobiliśmy sobie deser morwowy z bitą śmietaną.Facetom bardzo smakowało ale kobiety kręciły nosami
Nigdy ich nie spotkałam! :( Ale niedługo wybieram się na jagody więc między leśnymi ścieżkami będę ich poszukiwać!
One bardziej rosną na skraju dróg leśnych, czasem polnych, na osiedlach. Patrz pod nogi :)