Dekoracje | Dom i ogród

Fotel po przejściach, czyli jak dać nowe życie meblom

To jest historia fotela, którego nikt nie chciał, wielu z niego szydziło, ktoś chciał się go pozbyć, bo był brzydki, wielki, kłopotliwy i nie pasował do nowego życia. I wtedy pojawiam się oczywiście ja – cała na biało…

Można wiele złego powiedzieć o social mediach, takich jak Facebook lub Instagram. Ale można też powiedzieć wiele dobrego. Bywa, że przez Internet rozpadają się związki, ale też tworzą się nowe miłości na całe życie. I to jest właśnie taka historia. Ale zacznę od końca. Czy wiesz, że kot mojego życia, zwany Królową Bożenką jest właśnie z Internetu, a konkretnie z Facebooka? Wiele osób, które poznają Bożenkę, popadają w zachwyt nad jej niebanalną (wielkie tłuste ciałko, krótkie chude nóżki) urodą, magnetyzującym spojrzeniem (coś między sową szykującą się do ataku, a nieobecnym spojrzeniem kamiennego Sfinksa) i dostojnym sposobem życia. Bożenę się kocha od pierwszego wejrzenia, podobnie jak fotel, o którym dzisiaj Ci opowiem. Wyobraź sobie, że wracasz do domu po ciężkim dniu. Bolą Cię stopy, boli kręgosłup, głowa pęka, a Ty pragniesz, żeby Cię ktoś utulił, pogłaskał po głowie i powiedział, że wszystko minie i za chwilę poczujesz się znowu doskonale. No i taki właśnie jest mój (tak, teraz już mój) fotel. Wielki, przesadzisty, miękki (poduchy wypchane pierzem) i wściekle wygodny. Zapadasz się w nim z kubkiem kawy i już za chwilę znowu widzisz świat w różowym kolorze, chce Ci się pląsać po domu, ogarniać rzeczywistość i zrobić kolacje dla siebie i licznej rodziny. Ale nie zawsze tak było, a właściwie to było zupełnie odwrotnie. Zacznijmy może od początku, a jeszcze lepiej od końca, czyli od Facebooka. Ktoś wrzucił jego zdjęcie. Wyglądał jak koniec świata…

…Albo jeszcze gorzej. Zdjęcie zostało publicznie obśmiane i wyszydzone i trudno się dziwić. Coś, co kiedyś być może było pokrowcem, było poszarpane jak ofiara procesu rytualnej destrukcji. Ale kręgosłup, a raczej szkielet, a może lepiej powiedzieć konstrukcja była zdrowa. I bez pluskw. No to wsiedliśmy wieczorem, po szybkiej wymianie uprzejmości z właścicielem tego cuda, wsiedliśmy do naszego pojazdu z obszernym bagażnikiem i nie zważając na korki, zmrok i lokalizację na drugim końcu miasta, popędziliśmy w świat. Podsumowując, fotel był paskudny, ale wiedziałam, że można go uratować. I to jest właśnie moje dzisiejsze przesłanie. Nie wyrzucaj, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. Staraj się dać rzeczom nowe życie, a jeśli nie masz ochoty/wyobraźni/możliwości, znajdź kogoś, kto będzie tym dysponował. Nasza planeta tonie od nadmiaru śmieci. W czasach, gdy wszystko mamy na wyciągnięcie ręki, nie wychodząc nawet z domu, problem składowania niepotrzebnych nam już rzeczy staje się problemem najwyższej wagi. Mój fotel dostał nowe życie, choć nikt nie dał mu najmniejszej szansy. Poza mną. Zobaczyłam w tym paskudnym meblu moje ulubione miejsce relaksu. Po prostu użyłam wyobraźni. W metamorfozie po raz kolejny pomogła mi Dekoria. Trochę się wstydziłam wysłać im zdjęcie mojej „zdobyczy”. No wiesz, to jednak nie był atrakcyjny wygląd. Ale zrobiłam to i nie żałuję. Oni zrobili to co ja – użyli wyobraźni! I uszyli dla tego potwora pokrowiec. Na miarę. Z królewskiego weluru. Najbardziej delikatnego na świecie. Właśnie taki jak ten:

I jak za sprawą czarodziejskiej różdżki stał się cud – kopciuszek zmienił się w damę, bezdomna kotka jest Królową, a ja mam swój tron w kolorze blue velvet. A wszystko to przez Internet ;)

avatar Beata Lipov

Dziennikarka, zawodowo piszę i fotografuję. Na zamówienie urządzam wnętrza, przeprowadzam metamorfozy, robię coś z niczego, inspiruję i motywuję kobiety, prowadzę warsztaty kulinarne, craftowe i fotograficzne. Założyłam i niezmiennie z przyjemnością piszę blog Lawendowy Dom.

Zapraszam

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piekny fotel, piekny wpis :)
Sama mam biala kanape Ektorp i jest tak samo miekka, wygodna, otulajaca blogoscia po ciezkim dniu – dokladnie wiem, o czym Pani napisala :)