Dziesięć dni podróży, ponad 5000 km na liczniku i tysiące niezapomnianych wrażeń – tak wyglądały wakacje w Prowansji w wielkim skrócie. Prowansja ma do zaoferowania tak wiele, że jeden wakacyjny wyjazd nie załatwi sprawy. Dlatego warto zaplanować, co chcesz zobaczyć, no i zostawić nieco miejsca na wakacyjną spontaniczność i luz.
Co zwiedzić w Prowansji – subiektywnie
Prowansja to duży region w południowej Francji, który ma do zaoferowania niebywałe bogactwo zarówno pod względem zasobów naturalnych jak i kulturalnych. To tu inspiracji szukali artyści tacy jak Picasso, Gauguin, van Gogh, czy Cezanne. To tu na wakacje każdego lata zjeżdżają celebryci, aktorzy i milionerzy. Znajdziesz tu urokliwe maleńkie miasteczka i wioski, tętniące gwarem miasta, przepiękne plaże, parki naturalne z dziewiczą przyrodą.
Les Baux-de-Provence – znajduje się ok. 18 km od Arles i określane jest jako jedno z najpiękniejszych miejscowości we Francji. Paradoksalnie, można tak powiedzieć o większości mniej lub bardziej znanych miasteczek w tym regionie ;) Głównym atutem miasteczka jest położenie na szczytach Alpilles. Rozciągają się stąd spektakularne widoki na region aż po Camarague i Morze Śródziemne. Typowo turystyczna destynacja, co jednak o dziwo nie ujmuje uroku temu miejscu. Czas spędziłam na miłym szwendaniu, zaglądaniu do uroczych sklepików i podziwianiu majestatycznej przyrody otaczającej miasteczko.
Aix-en-Provence – miasto w którym żył i tworzył Paul Cézanne. Oferuje wspaniały prowansalski targ, piękny deptak Cours Mirabeau, uznany za jeden z ładniejszych w Europie, klimatyczną starówkę z mnóstwem ciekawych zaułków, wąskich uliczek, sklepików i kawiarenek i restauracji. Aix ma swój klimat, a jego atmosfera przyciąga rzesze turystów. Doskonałe miejsce dla lubiących się szwendać, spacerować i chłonąć niewymuszoną atmosferę Prowansji. Latem odbywa się tu znany festiwal teatralny, na ulicach często organizowane są spontaniczne występy artystów.
Roussillon – stare kamienne miasteczko zwane prowansalskim Kolorado. Otoczone ochrowymi skałami, które zachwycają kolorami. Klimatyczne uliczki i przepiękne widoki. Tu po raz pierwszy próbowałam lodów z jadalnych kasztanów. Z miasteczka rozciągają się piękne widoki na okolice. Warto się tam wybrać po południu, gdy blask chylącego się ku zachodowi słońca oświetla to absolutnie urocze miejsce.
Saintes-Maries-de-la-Mer – to niewielkie miasteczko położone w delcie Rodanu, jest stolicą regionu Camargue. To tu odbywa się rok w rok festiwal kultury cygańskiej, wzdłuż wybrzeża ciągną się piękne plaże, można spotkać flamingi i pasące się dzikie konie. W centrum znajduje się arena, na której obywają się bezkrwawe corridy. Nad miasteczkiem góruje wieża kościoła w hiszpańskim stylu, a główną atrakcją jest możliwość wejścia na sam dach kościoła, skąd rozpościerają się widoki na morze, miasteczko i mokradła z flamingami. Warto wybrać się tam gdy słońce chyli się ku zachodowi. Wlazłam na sam szczyt dachu mimo lęku wysokości i było warto przełamać strach. Z dołu słychać było koncert Flamenco, morze w oddali pieściło oczy delikatnymi falami, a zewsząd nęciły zapachy pyszności oferowanych przez niezliczone restauracje. Atmosfera nieziemska :)
Antibes – jedno z tych miejsc, do których chętnie wracam. Położone w połowie drogi między Niceą a Cannes, założone przez starożytnych Greków. Popularna miejscówka wśród turystów, fajne miejsce na wieczorny wypad. Ulice tętnią gwarem, muzyką i mnóstwem restauracyjek. W mieście znajduje się typowy targ prowansalski i mini muzeum absyntu.
Saint-Tropez – nie spodziewałam się wiele po tym miejscu. Myślałam raczej, że to mekka dla celebrytów i nic poza tym. Na szczęście Saint-Tropez znane mi filmów z najbardziej znanym na świecie żandarmem wciąż ma się dobrze. Jest maleńkie, bezpretensjonalne, a najbardziej luksusowe na świecie jachty upchane jak sardynki w puszce w maleńkim porcie dodają nieco pieprzu tej uroczej mieścinie.
Moustiers Sainte-Marie – kolejne miasteczko z listy tych najpiękniejszych w Prowansji. Cóż robić, takich miasteczek na trasie spotkałam całą masę i trudno napisać, że czułam się rozczarowana. Leży u podnóża wapiennej skały. Słynie z wyrobów ceramicznych – w miasteczku znajduje się sporo sklepików oferujących piękne misy, talerze i inne bajecznie kolorowe wyroby. Można też zwiedzić muzeum ceramiki. Penetrując zaułki warto zadrzeć głowę nieco wyżej, by wypatrzeć wiszącą między skałami rozdzielającymi wąwóz złotą gwiazdę, będącą symbolem Moustiers. Z rzeczy bardziej przyziemnych polecam lody lawendowe – smakują tak jak wyglądają – są obłędne!
Grasse – przyznaję ze wstydem, że pojechałam do Grasse głównie po perfumy i w zasadzie nie spodziewałam się po tym miejscu niczego szczególnego. Dojazd nieciekawymi przedmieściami potwierdzał tę tezę, która okazała się na szczęście mylna. Grasse poza licznymi wytwórniami perfum ma do zaoferowania znacznie więcej. Jedna z bardziej uroczych prowansalskich starówek, po jakich dane mi było spacerować tchnie przede wszystkim autentycznością.
Kanion Verdon – dowiedziałam się o nim z jakiegoś programu przyrodniczego, który obejrzałam przypadkiem w telewizji. To jedna z najpiękniejszych miejsc, jakie widziałam w życiu i zdaje się, że nie jestem odosobniona w tej opinii. Ma 21 kilometrów długości, w najgłębszym miejscu mierzy 700 m. Najlepiej oglądać go jadąc samochodem. Do wyboru jest tzw. Pętlą Północną lub Pętlą Południową. Wzdłuż drogi rozmieszczone są liczne punkty widokowe, z których można podziwiać ten niezwykły twór natury. Przy ujściu Kanionu do Lac de Castillon znajdują się wypożyczalnie kajaków i rowerów wodnych. Są tam również liczne plaże i kąpieliska. To jedno z tych miejsc, które zapierają dech w piersiach.
Gdzie mieszkać
Wybór miejscówki zależy od wielu czynników. Można postawić na kempingi, można wynająć niewielkie mieszkanie, które będzie bazą wypadową, można zameldować się w jednym z setek hoteli, można poszukać gospodarstwa lub miejsca w winnicy, gdzieś w głębi regionu, lub wynająć piękny dom nad wybrzeżem. Nam zależało na atmosferze typowo prowansalskiej, drugim ważnym elementem był basen, w który wskakiwaliśmy rano przed śniadaniem i wieczorem, po całodziennym zwiedzaniu. Mieliśmy dwie różne lokalizacje. Jedna z nich to pokój w domu położonym niedaleko Aix-en-Provence. Stąd mogliśmy swobodnie eksplorować całą zachodnią część Prowansji bez potrzeby długich, męczących dojazdów. Druga lokalizacja okazała się totalną niespodzianką – samodzielny domek z basenem między Grasse, a Cannes. To był raj na ziemi, w zasadzie już dziś mogłabym tam zamieszkać na stałe ;) Oba miejsca zostały znalezione i wynajęte przez Airbnb i to dość ryzykownie, bo rezerwacji dokonaliśmy na dwa dni przed wyjazdem. Polecam stronę, gdyż daje ona możliwość dotarcia do lokalizacji, których próżno szukać na innych stronach. Na Airbnb wynajmuje się wprost od właściciela danej lokalizacji. Są to często przepiękne miejsca. W dodatku można poznać niebanalnych, bardzo otwartych, ciekawych ludzi. Wystarczy założyć sobie konto i szukać swojego wymarzonego raju na ziemi :)
Komentarze
Piękna relacja… Chciałoby się więcej! Więcej osobistych doświadczeń i rad.
Kiedy wybieraliśmy się do Norwegii, też dzień przed wyjazdem rezerwowaliśmy domek, który okazał się rajem na ziemi – u styku dwóch fiordów, z basenem i dwoma własnymi tęczami:)
Zdarzają się w podróży i takie gratki, i inne;)
Córcia prześliczna. Wszystko śliczne.
Uwielbiam czytać opisy podróży! Dziękuję.
Miłego weekendu!
Przepiękna relacja, zdjęcia bajeczne. Zawsze wiedziałam, że chce odwiedzić Prowansji, ale teraz to mój priorytet. Czy mogłabyś podać konkretne namiary na ten drugi domek, w którym mieszka liście? I ciesze się, że S. Tropez zachowało swoją atmosferę z filmów ( również moich ulubionych, bo tak jak Ty myślałam, że się zmieniło nie do poznania), teraz na pewno je odwiedzę:)!