Mikroblog

Moje odchudzanie odcinek 8 rocznicowy! Jestem szczęściarą i nie boję się do tego przyznać.

Jestem szczęściarą. Tak samo jak Ty i Ty i pewnie jeszcze Ty miewam kiepskie dni, kiedy wszystko się wali, kłopoty spadają mi na głowę jak deszcz. Poniedziałkowe poranki doprowadzają mnie do szału, wczesne wstawanie to mój wróg, a codzienny wyścig z czasem to z góry przegrana walka. Mimo to jestem cholerną szczęściarą, bo któregoś takiego zwyczajnego dnia, gdy z lustra patrzyła na mnie zmęczona, lekko zrezygnowana, zaganiana babka z nadwagą, powiedziałam sobie cichutko, nieśmiało, prawie szeptem stop!  To cichutkie „stop” było cichsze, niż skrzydła motyla i bardziej nieśmiałe od pierwszoklasisty, który po raz pierwszy przekracza próg szkoły. To było takie nędzne, drżące „stop”, takie niby nic, takie chuchro niewiele warte. Ale jak pewnie wiecie z lekcji przyrody, albo z przyrodniczych filmów, czasem wystarczy mały kamyk, okruch, pęknięcie, by ruszyć ogromną lawinę. Tak było w moim przypadku. To rachityczne, skrzeczące, nędzne, zastrachane „stop” wyzwoliło pozytywną lawinę dobrych przypadków. Chciałam znowu być sobą, witać z uśmiechem swoje poranne odbicie w lustrze, czuć się dobrze w swoim ciele i zadbać o swoje zdrowie. Trudno w to uwierzyć, ale właśnie minął rok, odkąd wzięłam się za siebie (jak to się zaczęło opisuję tu, a tu znajdziecie pozostałe odcinki cyklu). Z pomocą Eweliny Bartniak ze Studia Sante, krok po kroku nauczyłam się odżywiać tak, by sobie pomagać, a nie szkodzić, jednocześnie nie tracąc nic z codziennych przyjemności. W moim życiu pojawił się również slow jogging, który postawił mój świat na głowie w sposób mega pozytywny (szczegóły opisałam tu). Na obrazku widać tą samą, a jednak zupełnie inną  babkę, choć zdjęcia dzieli jedynie rok i właściwie można by się zabawić w „znajdź 10 różnic na obrazkach”, z tym, że przynajmniej kilku z nich nie widać gołym okiem.

przed i po_3Dlaczego jestem szczęściarą?

Zrzuciłam 10 kg. Tak serio, to zupełnie nie ważne, o ile jestem lżejsza. Ważne jest, że tłuszcz, który widać gołym okiem u pani w sukience: na ramionach, twarzy, biodrach i tłuszcz, którego gołym okiem nie widać, a było go proporcjonalnie za dużo do mojego wzrostu i budowy ciała, udało mi się w sporej części zamienić na tkankę mięśniową. Poprawiłam skład ciała i o to chodziło.

Odmłodziłam wiek metaboliczny o 12 lat. To sporo, ale nie o liczbę tu chodzi, a o własne samopoczucie i kondycję organizmu. Jestem babką po czterdziestce, a same wiecie, albo niebawem się przekonacie, że ta cholerna czterdziestka na karku, choćby nie wiem jak entuzjastycznie wypowiadały się o niej wszystkie celebrytki świata, więc ta czterdziestka kobiety zwyczajnej, takiej jak my, nieźle miesza. Nagle zaczyna się tyć od powietrza, zatraca się w codziennym pędzie troskę o samą siebie, bo wiadomo dzieci, zakupy, dom no i praca są na pierwszym miejscu, a ja i moje potrzeby, to jak starczy czasu, czyli nigdy.

Poprawiłam wydolność organizmu. Mam kondycję, jakiej nie miałam chyba nigdy w życiu, mam mięśnie, o których posiadanie się nigdy nie podejrzewałam. Mam też niezawodny sposób na stres i kłopoty. Gdy jest ciężko, gdy coś mnie gryzie, gdy mam doła, gdy mi źle – idę pobiegać. Nie wiem jak to działa, ale działa i to jak! Bieganie stało się obok przemyślanego odżywiania moim sprzymierzeńcem w dbaniu o siebie.

Jestem bardziej odporna. Biegam regularnie od roku, także jesienią i zimą, podczas mrozów i gdy leje. Często z biegania wracałam przemarznięta do szpiku kości, z mokrymi stopami i dłońmi jak sople lodu mimo dwóch par rękawic. Może ze dwa razy miałam w tym czasie katar, większych przeziębień nie pamiętam, wirusy szczęśliwie omijały mnie szerokim łukiem. I niech tak zostanie :)

Jestem bliżej przyrody. To prawdziwie szczęście, mieszkając w dużym mieście, móc tak często oglądać gwiazdy, zachody słońca, drzewa skąpane w kwiatach, leśnie drogi całe w złotych liściach albo w śnieżnym puchu. Prawie po każdym biegu wracam do domu z pięknymi obrazami zatrzymanymi pod powiekami i to jest moja wielka tajemnica dobrego samopoczucia.

Jestem bliżej siebie. Bliżej niż kiedykolwiek, dzięki godzinom spędzonym na bieganiu, gdy mogę zagłębić się w swoich myślach, albo przeciwnie, gdy mogę sobie pozwolić na luksus niemyślenia o niczym, co w dzisiejszych, szalonych czasach bywa tak rzadkie. Jestem bliżej siebie dbając o jakość pożywienia, jakość życia, kondycję swojego ciała. Jestem szczęściarą. Taką samą szczęściarą możesz być Ty, jeśli tylko chcesz. Zacznij już dziś :)

avatar Beata Lipov

Dziennikarka, zawodowo piszę i fotografuję. Na zamówienie urządzam wnętrza, przeprowadzam metamorfozy, robię coś z niczego, inspiruję i motywuję kobiety, prowadzę warsztaty kulinarne, craftowe i fotograficzne. Założyłam i niezmiennie z przyjemnością piszę blog Lawendowy Dom.

Zapraszam

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Brawo Beatko!!!! Kibicowałam Ci przez ten rok i sama zaczęłam jogging w rytmie slow :) Jeszcze nieregularnie ale pracuję nad tym ;)

Wygląda Pani przepięknie. Gratuluje sukcesu. Przechodzę podobną drogę.Uwielbiam być na świeżym powietrzu i nie lubię monotonii. Zmieniam więc aktywności począwszy od chodzenia poprzez bieganie. Moją ulubioną jest joga, dzięki której jestem bardziej uważna.

Cudownie, ohhh jak zazdroszczę! Ładna babka zamieniła się w jeszcze ładniejszą :)))) z pewnością czujesz się jak milion dolców, upsss euro! <3

Monika, to jest tak – cieszę się bardzo z tej zmiany, bo wiadomo, czuję się lepiej i podoba mi się to, co widzę w lustrze. Ale sporo mam jeszcze rzeczy, które wymagają pracy, np. brzuch. Życie jest jednak skomplikowane i nie zawsze różowe, więc jak coś można poprawić, zmienić na lepsze, to warto o to zawalczyć :)

Ja też rozpoczęłam swoją drogę ku ” szczęściu”. Jednak mam trochę trudniej. Jestem chora na Sm i nie mogę ani biegać ani dużo chodzić:(( mam nadzieję że mimo to mi się uda. Tak swoją drogą Dorotko jeśli już jesteś wprawioną weteranką diet a raczej zmiany stylu życia może masz jakieś sklepy internetowe które mogłabyś polecić?? Pozdrawiam cieplutko☺️

Edyta, jeśli to pytanie do mnie (mam na imię Beata), to polecam oczywiście sklep Sante, bo tam masz pod ręką sporo produktów, które w diecie się przydają. Najczęściej przeze mnie używane to kasza jaglana, soczewica i płatki owsiane. To taka moja podstawa :) Życzę dużo zdrowia.

Gratuluję tego roku! Sama mam nadwagę i podejmowałam już kilka prób pozbycia się zbędnych kilogramów więc wiem jaką musiałaś wykonać pracę aby dziś być tu gdzie jesteś. Ja po weekendzie majowym zabieram się za swoją batalię razem z mężem i wierzę, że tym razem nam się powiedzie. Na pewno będę korzystać z Twoich doświadczeń i przepisów. Jeszcze raz gratuluję i podziwiam za wytrwałość. Pozdrawiam

Długo czytam Twojego bloga ale chyba ten wpis dodał mi sił do działania – przecież rok to tak krótko a efekty mogą zachwycić ! Dziękuję i pozdrawiam

Gratulacje!
Ja zrzucam kilogramy z troską o siebie.Dziękuję Ci za ten post i linki. Chodzę po 5 km dziennie a teraz zacznę biegać z uśmiechem ;-)))))))
Pozdrawiam tuż przed 40-tką ;-)

E tam, 40 mi nie miesza. Wiek jak każdy inny.
Śliczna byłaś i śliczna jesteś. Tylko, że teraz troszkę szczuplejsza. Ale nadal promieniejesz. I żadna 40 nie ma tu nic do rzeczy.