Tak, to był mój pierwszy raz na jachcie i nie spodziewałam się, że będzie tak fajnie. Edward Teach stał się naszym domem, na nim przeżyliśmy rodzinną wakacyjną przygodę. Tydzień błąkania się po mazurskich jeziorach, odkrywanie kolejnych przystani, pływanie w małych zatoczkach, nowi, życzliwi ludzie i miejsca. Trójka dzieci, ja i ojciec rodziny w roli kapitana.
Jak było? Super! Jeszcze w tym tygodniu garść praktycznych porad dla tych, co się wahają.
Komentarze
W tamtym roku byłam pierwszy raz, pomimo, że jestem Mazurką z krwi i kości….też zakochałam się bez pamięci w żeglowaniu…..najważniejszy- doświadczony Kapitan, któremu ufamy bezgranicznie….
Edyto, masz rację, kapitan to najważniejsza sprawa! Przechyły zapierają dech w piersiach, zachody słońca cudowne. Już tęsknię. Pozdrawiam bardzo serdecznie!
Po raz pierwszy (i ostatni!) na żaglach byłam prawie 20 lat temu….. Przeżyłam i piekne zachody i szanty w Sztynorcie, a w dodatku byłam wówczas szaleńczo zakochana (obiekt mych uczuć oczwywiście był ze mną). Na nic się jednak zdało to wszytsko. Uświadomiłam sobie jedynie, że jestem zagorzałym szczurem lądowym……Nawodzie NUDA! Ozywiałam się dopiero, gdy przybijalismy do portu… Ciekawe, czy teraz,po latach taka wyprawę odebrałabym inaczej?
Warto spróbować, 20 lat to jednak kawał czasu :)
Oj jak zazdroszczę! Od wieku młodego nastolatka jest to dla mnie najukochańszy sposób spędzania wakacji. Tęsknie za tym, uwielbiam to uczucie wiatru we włosach, uwielbiam nocować na dziko, no po prostu czuję, że żyję tam. Żałuję, że będąc na kursie na patent żeglarski ostatecznie z niego zrezygnowałam.
Strasznie zazdroszczę! :)
A ja, mimo że na Mazury jeżdżę bardzo często (moja mama tam mieszka), to na żagle zdecydowałam się dopiero teraz i był to strzał w dziesiątkę. Już tęsknię za tym uczuciem :)
Nalepsze uczucie to wiatr w żaglach. No i ten zapach jeziora. I nocne odgłosy – trochę szant przy ognisku, śmiechy, żarty które niosą się po całym jeziorze. I niesamowicie piękne niebo:)
Oj, rozmarzyłam się, a w tym roku nici z urlopu:(