Mikroblog

Babskie seriale na Netflixie, które pomogą Ci się odstresować

Ostatnie wydarzenia sprawiają, że czuję się mocno zestresowana. Nazywam rzeczy po imieniu, nie chcę mydlić oczu i mówię wprost co czuję. Rzeczywistość nie napawa optymizmem i nie zapowiada się, żeby w najbliższym czasie coś miało się zmienić na lepsze. Wiem, że podobnie jak ja czuje się wiele z Was, moich czytelniczek. Jestem z Wami, od lat tworzymy w Lawendowym Domu zgraną, wspierającą się wzajemnie społeczność. Jednym ze sprawdzonych sposobów na oderwanie się choćby na chwilę od trudnych realiów jest oglądanie seriali. Nie odkrywam Ameryki, bo nie o to mi chodzi w tym wpisie. Chcę Wam podrzucić kilka tytułów, które pomogły mi poczuć się lepiej i oderwać myśli od spraw smutnych. Mam również prośbę, o dopisywaniu w komentarzach swoich rekomendacji.

Jane the Virgin

Pięć sezonów

Premiera 2014

Serial ciągnie się jak guma, ale zwroty akcji w każdym odcinku przyprawiają o zawrót głowy. Serial jest przezabawny, przewrotny, refleksyjny, romantyczny i zaskakujący. Złoty medal za postać narratora, który zza kadru komentuje wydarzenia, podpowiada, dopowiada, a czasami wpuszcza nas widzów w maliny. Ale od początku. Skromna pracująca w hotelu Jane zostaje podczas rutynowej wizyty u ginekologa, w wyniku fatalnej pomyłki zapłodniona. Pikanterii dodaje fakt, że Jane jest dziewicą i czeka ze swoim pierwszym razem do nocy poślubnej. I tak mamy dziewicę w ciąży, jej chłopaka Michaela, bogatego i wściekle przystojnego dawcę nasienia Rafaela, jego długowłosą, piękną i przebiegłą żonę Petrę i całą masę innych wyrazistych i nie mniej ważnych postaci. Są porywy serca, wielkie pieniądze, morderstwa, szczęśliwe narodziny, uprowadzenia i kontrowersyjne związki. Uwaga, serial uzależnia i rozśmiesza do łez.

Good Girls

Trzy sezony

Premiera 2018

Trzy lekko znudzone monotonną egzystencją i ciągłym brakiem pieniędzy kobiety organizują niewinny napad na lokalny supermarket w celu podratowania domowego budżetu. Każdą kieruje inny motyw. Mamy ciężko chore dziecko i brak środków na operację ratującą życie. Pojawia się też niewierny mąż który w wyniku błędnych decyzji doprowadza do bankructwa biznesu utrzymującego dom i rodzinę. Jest i nieodpowiedzialna samotna matka walcząca o prawo do opieki nad córką. Motywy jakich wiele, napad banalny do bólu i ogólnie udany. Zrabowana gotówka pozwala zacerować budżetowe dziury. I wszystko byłoby dobrze, gdyby na scenie nie pojawił się on – przystojny i niepokojąco pociągający mafiozo który wciąga bohaterki w zawikłane interesy. Sytuacja z każdym odcinkiem staje się coraz bardziej skomplikowana, a finał jest cudownie zaskakujący. W roli głównej genialna Christina Hendricks. Każdy odcinek dostarcza mnóstwo emocji. Serial dosłownie wbija w fotel.

Słodkie Magnolie

Sezon pierwszy

Premiera 2020

Klasyk gatunku. Trzy przyjaciółki z czasów dzieciństwa postanawiają rozpocząć nowe życie i otwierają wymarzony biznes. Jak to zwykle bywa w tego typu produkcjach, wątki są schematyczne, a obrazki miłe dla oka. Mamy więc dobrych i nieodpowiednich chłopców, mamy niedomówienia, które są zalążkiem osobistych dramatów, mamy ambicje, marzenia, byłych i przyszłych mężów, a wszystko w lekkostrawnym sosie. Nie jest to serial szczególnie ambitny, ale polecam go, jeśli macie ochotę na chwilę oderwać się od rzeczywistości.

Emily w Paryżu

Sezon pierwszy

Premiera 2020

Oglądając Emily nie zdawałam sobie sprawy, że jest to najgorętszy obecnie tytuł Netflixa. Historia banalna do bólu. Młoda amerykanka trafia do paryskiej agencji reklamowej zajmującej się markami luksusowymi. Emily jest sympatyczna, nie zna francuskiego i za wszelką cenę chce się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Serial powiela wszelkie stereotypy dotyczące Francuzów. Ich niechęć do nowości, konserwatywność, lenistwo, specyficzne podejście do czystości i punktualności. Osobiście tryskająca optymizmem Emily, której wszystko przychodzi z podejrzaną łatwością drażniła mnie od pierwszego odcinka. Ale z drugiej strony mamy w serialu całą masę ślicznych pocztówkowych paryskich obrazków, barwne kreacje głównej bohaterki i ten nieodparty urok francuskiej nonszalancji, za którym osobiście tęsknię. Emily obejrzeć warto. Bez zobowiązań i wielkich oczekiwań. Jak kolorowy teledysk, który wprawia w dobry nastrój. Bez zobowiązań.

avatar Beata Lipov

Dziennikarka, zawodowo piszę i fotografuję. Na zamówienie urządzam wnętrza, przeprowadzam metamorfozy, robię coś z niczego, inspiruję i motywuję kobiety, prowadzę warsztaty kulinarne, craftowe i fotograficzne. Założyłam i niezmiennie z przyjemnością piszę blog Lawendowy Dom.

Zapraszam

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Super wpis, przyda się, zwłaszcza teraz kiedy poza oglądaniem seriali niewiele można robic;) ze swojej strony polecam „Chesapeake Shores”, słodki i romantyczny;)