Dla Bułgara przyniesienie do domu niedobrego arbuza to prawdziwa porażka. W sezonie jada się je właściwie codzinnie. Często z pokrojonym w kostkę sirene, klasycznym, słonym serem przypominającym fetę.
Jako że w domu mam prywatnego Bułgara, to o kupowaniu arbuzów trochę już wiem. W Bułgarii zwozi się je ogromnymi ciężarówkami do miast i układa w wysokie stosy na bazarach, ulicach, między blokami. Arbuz to męska sprawa, wybieranie odbywa się z pełną powagą i skupieniem. Owoc jest opukiwany, jeśli odgłos jest głuchy, to znak, że jest dojrzały. Skórka powinna być lśniąca i nie uszkodzona. W Polsce sprawa ma się nieco inaczej, bo arbuzowych upraw brak. Importowane kupujemy w sklepach, ale według mojego męża kupowanie pokrojonych arbuzów to pomyłka. Przed rozkrojeniem nie są przecież myte, więc cały brud ląduje podczas krojenia w środku. Oglądam więc tylko pokrojone cząstki, żeby sprawdzić, czy owoce są dojrzałe, czy nie są gąbczaste i suche. Do domu wybieram zaś owoc w całości i od razu umieszczam w lodówce. Przed jedzeniem koniecznie trzeba go schłodzić.
Nasz ulubiobiny sposób na arbuza to połączenie go ze słonym serem. Podaję więc go z fetą lub oryginalnym bułgarskim sirene, jeśli uda mi się go kupić. Połączenie zaskakujące, ale pyszne. Od siebie dodaję kilka liści mięty. W upalne dni to podstawa naszej diety. Gorąco polecam!
Komentarze
ciekawe połączenie smaków :) niestety w Polsce nie tak łatwo trafić na smacznego arbuza
ja dodaję jeszcze kilka pokrojonych oliwek czarnych i łyżeczkę uprażonych ziaren słonecznika… przepyszne!
uwielbiam to połączenie, dodaję jeszcze do tego czerwoną cebulę i natkę pietruszki grubo pokrojoną i jest sałatka :) Wypróbuję jutro z miętą :)
Tak to jeszcze arbuza nie jadłam ;) Intrygujące połączenie ;)