Dla dzieci | Kuchnia | Przystawki

Wrap story – jeden dzień z życia zrolowanej rodzinki ;)

Poniedziałek 7.15

Stan na teraz: trzy obudzone (no prawie) panienki, jeden szwędający się i machający wciąż ogonem pies (cóóóóórcia, już czas wyprowadzić Morwę, bo nie zdążymyyyy!), rozlane mleko w kuchni na podłodze (nie dokręciłam nakrętki), umalowane jedno oko (zorientowałam się po dwóch godzinach, gdy kurier wpatrywał się we mnie w napięciu, a ja początkowo pomyślałam, że pewnie taka jestem atrakcyjna w poniedziałkowy poranek.

do-szkoly_2Aaaaaaaaa, znowu przegapiłam trzeci dzwonek. No dobrze, nie przegapiłam, tylko sprytnie wyciszyłam budzik już po pierwszym dzwonku. Witaj poniedziałku! Biegnę do łazienki, spoglądam w lustro… Oj, lepiej nie! Szoruję zęby i robię moją poranną rundkę po dziecięcych pokojach. Misja z góry skazana na niepowodzenie. Ogarniam włosy dwóm młodszym, trzecia trzaska drzwiami, wychodząc z psem. Jest dobrze, czas wciąż się zgadza. W kuchni manewry trwają w najlepsze. Dziś do szkoły dostaną wrapy. Mam w kuchennej szafce zapas, używam tych marki Mission Wraps. Podoba mi się w nich to, że nie mają w składzie tłuszczu utwardzonego, ale oliwę z pestek z winogron. Nie łamią się i nie kruszą podczas rolowania, co dla mnie jest super plusem. Całe przygotowanie zajmuje cztery minuty (policzyłam kiedyś), a jestem przynajmniej spokojna, że moje dzieci wsuną te zrolowane przekąski z apetytem i bez kręcenia nosem (przepis na mój patent na wrapy znajdziecie na dole wpisu). Sprawa jest niebywale prosta, a ja, Królowa Pudełek Śniadaniowych opracowałam przepis, który małolaty pochłaniają bez mrugnięcia okiem.

mission-wrapsKto ma dzieci w wieku szkolnym, ten wie, że wbrew pozorom to nie takie proste. Młodzież w tym wieku kręci nosem prawie na wszystko, potem to się zmienia, ale taka wczesna podstawówka to jednak hardkorowe doświadczenie na poligonie matczynej cierpliwości. Wrap załatwia sprawę błyskawicznie. Można go wypełnić doprawdy wszystkim. Kawałkami pieczonego kurczaka, serkiem wiejskim z chrupiącą rzodkiewką, wędzoną rybą, wędliną i mnóstwem warzyw. Świetne są też na słodko. Moje dziewczynki smarują je sobie masłem orzechowym, gdy dopada je głód podczas odrabiania lekcji. Możliwości jest bez liku. Koniec gadania, czas wychodzić do szkoły! Kochaaaaaaanie, zapomniałaś śniadaniaaaaa!

lunch-boxWciąż poniedziałek 13.50

Stan na teraz: kolejna godzina przed komputerem, odpowiadam na nagromadzoną przez weekend korespondencję, szykuję projekty i planuję jutrzejszą sesję.

Jeszcze dwie godziny dorosłości, a potem trzeba będzie znowu ruszać do szkoły, ogarnąć rzeczywistość, odnaleźć zagubione szkolne kapcie, pocieszyć skłóconą z przyjaciółką najmłodszą córcią (może już się pogodziły???), po drodze wskoczyć do papierniczego i dokupić kolejny blok techniczny kolorowy w formacie A4 (po co im tyle tego???), białe skarpetki na sport dla średniej, szczotkę do włosów na basen dla najstarszej. Aaaaa i ten magiczny długopis co się nim ściera błędy, czy się zamazuje, czy jakoś tak. No w każdym razie jest magiczny i do kupienia tylko w jednym takim sklepiku, przy którym nie ma gdzie zaparkować. Luzik.

Wciąż poniedziałek 20.47

Stan na teraz: w łazience potop, pies robi fikołki i rozgryzł marchewkę w drobny mak. Na dywanie. Ja ziewam, dziewczyny wciąż pełne energii.

Tak bym się położyła z książką w łóżku, ale okazało się, że najmłodsza ma jutro przedstawienie o zdrowym odżywianiu w szkole i zapomniała nam wcześniej powiedzieć, że musi mieć przygotowany strój. Latamy więc po domu jak szalone i kombinujemy, za co by ją przebrać. Za marchewkę odpada, bo nie mamy pomarańczowych rajstop. Zielonych też nie, więc opcja z główką kapusty odpada.

I jeszcze poniedziałek 22.55

Stan na teraz: cały czas ziewam, ale teraz to już chyba jak hipopotam. Dziewczynki śpią. Pies młóci drugą marchewkę. Na dywanie.

W domu cisza (wyłączając chrupanie), jestem wykończona. Miałam jeszcze popracować wieczorem, ale nic z tego. Nie mam siły. Ale blok techniczny A4 kolory kupiony, szczotka do włosów kupiona, kapcie odnalezione, magiczny długopis jest. Strój na przedstawienie jest. Stanęło na zrolowanej kanapce. Na wierzchu beżowy dywanik z łazienki w roli Wrapa, w środku polarowa różowa piżama – to szynka. Pod spodem żółty podkoszulek w roli sera. Najbardziej nabiedziłyśmy się z zieleniną. W końcu znalazłyśmy zieloną krepinę i zrobiłyśmy z niej całe mnóstwo zdrowych zielonych dodatków. Także ten, tego, mogę iść spać. Dobraaaaaanoc.

Poniedziałek 23.57

Stan na teraz: pies wciąż chrupie marchewkę. Na dywanie.

Wrap Królowej Śniadaniowych Pudełek czyli pożywny wrap z serem, szynką i zielonymi dodatkami.

To jest przepis na bardzo proste, pożywne drugie śniadanie do szkoły. Tu chodzi o to, żeby dziecku smakowało, żeby było pożywne i dostarczało energii. Stąd obowiązkowy zielony dodatek w środku, który doskonale się komponuje z pozostałymi składnikami.

[przepis]

4 Wrapy Mission Original

8 plasterków sera Mimolette

4 plastry szynki

zielona część jednej dymki

listki rukoli

kiełki lucerny

[/przepis]

  1. Wrapa podgrzać lekko na patelni lub w mikrofalówce. Dzięki temu będzie jeszcze bardziej elastyczny. Położyć na desce.
  2. Ułożyć na środku ser, przykryć go plastrem szynki. Gdy podgrzejemy wrapa na patelni, ser się rozpuści i połączy z szynką, tworząc smaczną całość.
  3. Na szynce położyć umyte wcześniej i dokładnie osuszone listki rukoli, dymkę i kiełki. To ważne, by w każdym posiłku dla dzieci znalazło się coś zielonego.
  4. Całość ciasno zrolować według instrukcji na opakowaniu. Rozgrzać patelnię.
  5. Na suchej patelni położyć zrolowanego Wrapa częścią z widocznym brzegiem do dołu. Przypiec na złoty kolor.
  6. Następnie odwrócić wrapa i przyrumienić również z drugiej strony. Taki przyrumieniony wrap nie rozwinie się i jest bardzo wygodny do jedzenia podczas szkolnej przerwy. Smacznego :)

mission-wraps_5

mission-wraps_4

mission-wraps_3

mission-wraps_2

Wpis powstał w ramach współpracy z marką MissionWraps.

avatar Beata Lipov

Dziennikarka, zawodowo piszę i fotografuję. Na zamówienie urządzam wnętrza, przeprowadzam metamorfozy, robię coś z niczego, inspiruję i motywuję kobiety, prowadzę warsztaty kulinarne, craftowe i fotograficzne. Założyłam i niezmiennie z przyjemnością piszę blog Lawendowy Dom.

Zapraszam

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mimolette to ten ser, który dosłownie ubóstwiam! Wszelkiej maści naleśniki to coś co mój trzylatek mógłby jeść non stop ;)

Rany, jak pysznie wygląda… Słów brakuje, od razu nabrałam ochoty i ja na taką przekąskę :) A ser Mimolette uwielbiam, ale bardzo rzadko kupuję – sama nie wiem dlaczego! :) Będę musiała wypróbować, a i innymi przepisami na wrapy dla dzieci nie pogardzę. :)

Wspaniałe śniadanie:) zrobię dla mojej rodzinki:) . Dziś robiłam nalesniki Twojej mamy:) . Pyszny ten ser z dodatkiem skórki z cytryny:)

Początkowo myślałam, że w tych wrapach jest pieczona dynia albo… batat. Taki fajny kolor :) Nie próbowałam tego sera, ale musi być pyszny! Zapamiętam pomysł i zabiorę takie wrapy na uczelnię w październiku :)

Grażka, czas pędzi jak szalony, jak to się dzieje? Moje dziewczyny też rosną za szybko. Ściskam Cię mooocno!

uwielbiam twojego bloga! nie wszystkie przepisy mi podchodza ale jedno jest zawsze: super energia! wchodze tu czesto i od razu sie usmiecham:)