Miejsca | Podróże

Tydzień na jachcie z dziećmi i psem – praktyczny poradnik dla początkujących.

Wyobraźcie sobie ograniczoną przestrzeń łódki, dość ciasne wnętrze, wąskie koje, minimalną kuchenkę i jeszcze mniejszy zlew, a pod stopami wciąż bujającą się, raz słabiej, raz bardzo mocno podłogę. W tej łódce rodzice z trójką dzieci i dużym psem, a konkretnie suką. To właśnie my. Kolejny, trzeci już rodzinny rejs po mazurskich jeziorach za nami. Połknęliśmy bakcyla trzy lata temu i już nie wyobrażamy sobie innych rodzinnych wakacji, niż te na wodzie.

Dlaczego fajnie jest pływać łódką po Mazurach?

FotorCreated1. Mazury są piękne, a jeszcze piękniejsze są wtedy, gdy oglądasz je od strony wody. Kraina Wielkich Jezior jest wyjątkowa, mimo ogromnej popularności, wciąż jeszcze bez trudu znajdziesz tam miejsca dziewicze, zakątki spokojne i czystą, krystaliczną wodę. To niesamowite doświadczenie dla całej rodziny. Kąpiele, obserwacja przyrody, wschody i zachody słońca, których możecie doświadczać wspólnie.

2. Możesz nocować codziennie w innym miejscu, ale wciąż w swoim łóżku, a właściwie koi. Do właśnie urok pływania jachtem. Wybierasz palcem na mapie port i płyniesz. Jeśli lubisz spokój i kameralne klimaty, znajdziesz coś na Śniardwach. Jeśli chcesz gwaru, śpiewu i nocnych imprez, spodoba Ci się w Mikołajkach lub Sztynorcie. Dla dzieci najważniejsza jest oczywiście kąpiel. Nie polecam pływania w portach, nawet, gdy jest tam wytyczone kąpielisko. Woda jest tam po prostu brudna. Lepiej rzucić kotwicę gdzieś w zacisznym zakątku i cieszyć się prywatnością.

3. Masz przyrodę na wyciągnięcie ręki – kormorany, bociany, czaple, łabędzie. To niesamowite, gdy piękny, ogromny ptak podrywa się do lotu prawie bezgłośnie tuż obok Ciebie. W oddali możesz zaobserwować bobry, czy jelenie. My widzieliśmy nawet łosia, o dzikach nie wspomnę :)

4. Możesz zajadać się w portach i tawernach mazurskimi rybami. Mój numer jeden to smażona sielawa. Drobna rybka wprost z mazurskich wód to najlepsze zakończenie żeglarskiego dnia. Przekonała się do nich także nasza nieletnia część załogi.

5. Nigdy nie wiesz, co przyniesie kolejny dzień. Czy będzie piekło słońce, a no wodzie flauta? Czy powieje „czwórka”, a ty przyjemnie się zmęczysz niekończącym się halsowaniem. Czy może niebo zasnują ciężkie czarne chmury, a w oddali usłyszysz groźne burzowe pomruki i będziesz szukał schronienia najszybciej jak się da.

6. Żeglowanie to przygoda. Po tygodniowym urlopie na wodzie będziesz miał w głowie tysiące obrazów, przygód, zdarzeń i wspomnień, które Ci starczą do następnych wakacji. Twoje dzieci przeżyją prawdziwą żeglarską przygodę i nauczą się wielu ciekawych umiejętności.

Czy rejs z dziećmi to dobry pomysł?

FotorCreated2

1. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Zadbaj o kamizelki asekuracyjnie odpowiednio dobrane do wagi ciała dzieci i pozostałej załogi. Ilość kamizelek musi być równa ilości osób na pokładzie. Jeśli płyniesz z psem, także powinien mieć kapok, nawet jeśli umie/lubi pływać. Podczas rejsu dzieci powinny bezwzględnie mieć kamizelki na sobie. Warto przed wypłynięciem w rejs sprawdzić działanie kamizelek w warunkach zabawy i pokazać dzieciom, jak działają.

2. Podczas momentów szczególnie absorbujących dorosłą część załogi, czyli stawianie i kładzenie masztu, wciąganie żagli, manewry w porcie lepiej, by dzieci były pod pokładem. Podobnie w sytuacjach szczególnie silnych przechyłów.

3. Życie portowe. Wiele wypadków z udziałem dzieci zdarza się podczas schodzenia i wchodzenia na jacht oraz na wąskich portowych kejach. Najlepiej, by dzieci miały na sobie kamizelki także w porcie.

4. Pierwsze żeglarskie kroki. Już 6-7 latki z chęcią biorą udział w zajęciach żeglarskich. Buchtowanie, knagowanie lin – to zajęcia w sam raz dla małolatów. Doskonale sobie radzą z szorowaniem pokładu, a także sterowaniem przy lżejszym wietrze (oczywiście pod czujnym okiem kapitana). Moim zdanie rodzinny rejs to super doświadczenie dla całej rodziny.

Niebawem na blogu przewodnik po Mazurach moim okiem. Ahoj!

 

 

 

 

avatar Beata Lipov

Dziennikarka, zawodowo piszę i fotografuję. Na zamówienie urządzam wnętrza, przeprowadzam metamorfozy, robię coś z niczego, inspiruję i motywuję kobiety, prowadzę warsztaty kulinarne, craftowe i fotograficzne. Założyłam i niezmiennie z przyjemnością piszę blog Lawendowy Dom.

Zapraszam

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przez kilkanaście lat rok do roku na wakacje jeździliśmy na Mazury, na Jeziorak konkretnie. Pierwszy raz byłam jak miałam 6 miesięcy, ale nic nie pamiętam ;)
Nosiłyśmy z siostrą kapoki zawsze jak wychodziłyśmy z kokpitu, a jeśli zapomniałyśmy, to czekał na nas do czytania artykuł z gazety gdzie chłopak bez kapoku dostał bomem i się utopił, mimo, że bardzo dobrze pływał. To zawsze były świetne wakacje!

Bardzo mnie ciągnie, ale nie czuję się na tyle pewnie, żeby być jedynym sternikiem :( A nie mam z kim innym pojechać, siostra za bardzo chojrakuje, a ja z maluchami na razie bym się jednak za bardzo bała.

to już bym chyba wolała pojechać na domki nad jezioro i wynająć na jeden albo dwa dni jakiś jachcik, żebym nie czuła presji, bo na razie tylko na Omedze się czuję swobodnie, bo tam bagażu nie ma i mało osób ;)

Pierwszy raz z dziećmi byliśmy gdy córa miała chyba 3 latka…..ups… tego nie wspominam fajnie. Jednak, mimo kapoka, stres jest ;-) A ze starszymi , 6 w górę , już jest fajnie. Sztynort uwielbiamy, Mikołajki mniej, obowiązkowo Czarny Łabędź w Rydzewie i ich pierogi . Wakacje bez kilku dni na Mazurach dla nas się nie liczą ;-)))))

Rydzewo uwielbiamy, Czarny Łabędź był dwa lata temu, w tym roku port Natangia. W Mikołajkach cumowaliśmy czy koi miejskiej na końcu miasteczka. Było cicho i spokojnie, ale w wiosce żeglarskiej mega tłumy.

My w tym roku wsadziliśmy nasze 3latki na omegę i były zachwycone (my zresztą też) – zdyscyplinowane, podekscytowane, dostały swoje linki do ciągania i było super. Za rok planujemy rejs, więc Twoje uwagi zapisuję Emotikon smile

W tym roku ciągle na siebie wpadaliśmy – a to na szantach w Giżycku, a to przepływaliście teraz koło Mikołajek, kiedy my tam byliśmy, więc może w przyszłym roku uda nam się spotkać na wodzie :) A my przygodę naszych dzieci z żaglówkami zaczęliśmy właśnie od kupienia kapoków.