Mikroblog

Moje chudnięcie odcinek 2, czyli dlaczego nie cierpię biegania i co to jest ten slow jogging?

Tydzień temu rozpoczęłam moją opowieść o odchudzaniu. Jak to się stało, że z chudzielca stałam się dziewczyną w rozmiarze L możecie poczytać tu. W kolejnym odcinku na scenie pojawia się drobny Japończyk, a ja jakimś cudem zaczynam gubić kilogramy…

Jak w prosty sposób zrazić się do biegania?

Jako nastolatka zmuszana byłam na lekcjach wychowania fizycznego do obowiązkowych biegów na czas dookoła boiska. No dobrze, nie tylko ja, bo biegała ze mną cała klasa i podobnie biegają kolejne pokolenia, z moimi dziećmi włącznie. Nienawidziłam z całego serca urywającego się oddechu, bólu nierozgrzanych wcześniej mięśni, smrodu asfaltowego boiska, pokrzykiwania nauczyciela i palącego żaru lejącego się z nieba na moją nieszczęśliwą głowę. Tak oto w prosty i skuteczny sposób szczerze znienawidziłam bieganie w każdej formie i trwałam w tym uczuciu przez kolejne lata, aż do teraz. No wiecie, człowiek myśli sobie, że takie bieganie to nie dla niego i po co w ogóle to całe zamieszanie? I tak maratonu nie przebiegnę, ba, nie przebiegnę nawet marnych kilku kilometrów, bo to po prostu nie dla mnie. A poza tym mam na karku 40-tkę z małym plusem, kolano po poważnym urazie i nie będę się wygłupiać i  latać w obcisłych gatkach po mojej dzielnicy.

Jeśli slow połączy się z fit.

A potem zadziałał totalny przypadek i na mojej drodze pojawia się drobniutki, uśmiechnięty od ucha do ucha Japończyk… Na początku maja jedziemy całą rodziną na piknik promujący Slow Jogging, zorganizowany przez firmę Sante. Na treningu z Profesorem Tanaką z Japonii, twórcą i propagatorem tej aktywności dochodzi do mnie, dlaczego nigdy nie lubiłam biegać: bo strasznie się przy tym męczę, bo gdy biegam, to serce chce mi wyskoczyć przez gardło, bo nie dam rady, bo mam chore kolano i nie mogę go obciążać bieganiem. Znacie to, prawda? A profesor opowiada o bieganiu, które wywołuje uśmiech na twarzy – serio. Bez zadęcia, pośpiechu, w tempie, które pozwoli na swobodną konwersację z towarzyszem, w swoim naturalnym, przyjaznym dla organizmu rytmie. To raczej truchtanie bez bicia czasów i rekordów. Bieganie bez obciążania stawów, specjalną techniką wykorzystującą naturalną motorykę ciała. No i zupełnie znienacka, bez ostrzeżenia przebiegłam w rytmie slow swoje pierwsze 5 km! Czy ja już pisałam, że slow jogging łączy ludzi? Zaczynamy codzienne bieganie z moim mężem. To dla nas zupełnie nowe doświadczenie, codziennie wieczorem przebieramy się w nasze stroje biegowe i ruszamy wolnym truchtem na… pogawędkę. Po 20 latach małżeństwa czuję się jak na randkach. Jest super! Spotykamy innych biegaczy i pozdrawiamy się wzajemnie, Zwiedzamy coraz to nowe rejony okolicy, w której mieszkamy, komentujemy, dziwimy się, oglądamy. Podsumowujemy wydarzenia mijającego dnia, spokojnie rozmawiamy o dziewczynkach, o tym, co ciekawego nam się przydarzyło, żartujemy, a Lubo ciągle przypomina mi o obowiązkowym podczas slow joggingu uśmiechu, pokrzykując co jakiś czas „Niko, niko!”

slow jogging_2

Bieganie w rytmie slow – kilka zasad.

1.                   Biegamy wolno, w tempie, które nie powoduje zadyszki, za to pozwala na

rozmowę z towarzyszem. Wbrew pozorom takie bieganie w tempie spacerowym pozwala na dwa razy szybsze spalanie kalorii niż w przypadku marszu.

2.                   Lądujemy miękko, na śródstopiu, (to ta przednia część stopy) a nie jak w tradycyjnym bieganiu na pięcie. Stopy poruszają się dwoma równoległymi torami.

3.                   Zachowujemy sylwetkę wyprostowaną, z lekko uniesionym podbródkiem.

4.                   Oddech naturalny, nie ma tu specjalnej techniki. Pozwalamy, by rzeczy toczyły się swoim zwykłym rytmem.

5.                   Biegamy ok. 30-60 minut codziennie. Na początku, gdy takie bieganie jest za ciężkie, na przemiennie można przechodzić do marszu, ale przekonacie się, że po kilku tygodniach regularnych treningów kondycja bardzo się poprawia. Piszę to ja, totalny sportowy ignorant.

 Co mi daje slow jogging?

 Aaaaaa, to niewiarygodne, ale to powolne truchtanie sprawia, że zmienia się struktura mojego ciała – tłuszcz zamienia się w mięśnie! Ja i mięśnie, to brzmi doprawdy zabawnie, a ja lubię dobrą zabawę ;)

 Stan na dziś.

 Przez pięć tygodni regularnego biegania 4-5 razy w tygodniu po ok. 50 minut wspomaganego planem dietetycznym udało mi się zrzucić 4 kg! W przebieralni w Zarze mierzę coraz śmielej rozmiar 38 ;)

slow jogging_3

slow jogging_4

 

W kolejnym odcinku poznacie mojego żywieniowego anioła stróża, który sprawia, że będąc na diecie można się objadać pysznościami :)

 

 

 

avatar Beata Lipov

Dziennikarka, zawodowo piszę i fotografuję. Na zamówienie urządzam wnętrza, przeprowadzam metamorfozy, robię coś z niczego, inspiruję i motywuję kobiety, prowadzę warsztaty kulinarne, craftowe i fotograficzne. Założyłam i niezmiennie z przyjemnością piszę blog Lawendowy Dom.

Zapraszam

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Super. Też nie lubię biegać i słyszałam o tym slow joggingu. Próbuję :-) zmotywowałaś mnie :-) dzięki :-) dam znać czy dałam radę :-) pozdrawiam :-)

Gabi, dziękuję :) Piszę o tym, bo myślę sobie, że wiele osób zmaga się z podobnymi obawami dotyczącymi biegania i odchudzania. Warto się wspierać i powolutku, małymi kroczkami robić coś dobrego dla swojego organizmu. Ściskam!

No normalnie … chyba się skuszę i w piątek spróbuję potruchtać do pracy – akurat mam ok. 5 km więc wolnym biegiem dobiegnę jakoś … chyba – Beatko, przydałoby się jakieś video, jak biegać :)

Jak tak czytam jakie to bieganie cudowne to nam ochotę włożyć buty i iść biegać: ) taka pozytywną energia bije od Ciebie. Gratuluję podjęcie walki bo najtrudniej zacząć a później już leci: )

Masz rację Moniko, początki są trudne. Pamiętam, że podczas pierwszych treningów więcej chodzilam, niż biegałam. Po prostu nie mialam siły. Ale to jest normalne, nie ma się co napinać, tylko powolutku, krok po kroczku biec dalej :)

na początku mojej przygody z bieganiem lądowałam właśnie na pięcie- nie wiedząc jeszcze czym to grozi… po przebięgnięciu 5km takim stylem nie mogłam chodzić po schodach – ból w piszczelach niewyobrażalny. dodatkowo bardzo obciąża to staw skokowy i zawiasowy.

Wiele osób tak biega, u mnie wlaśnie z pwodu urazu kolana ta technika odpada. W slow joggingu stawy kolanowe nie są poddawane takiemu obciążeniu. Pozdrawiam serdecznie!

Pani Beato, bardzo mnie Pani zachęciła, dziękuję za motywację :). na razie jest mi bardzo trudno, ale 4 kg mniej w ciągu kilku tygodni , to bardzo imponujące!!! trzymam kciuki za Panią i siebie :) serdecznie pozdrawiam.
Magda

Magda, ja też trzymam kciuki za Ciebie. Najtrudniej jest zacząć, potem powolutku jakoś człowiek się przyzwyczaja do nowego truby życia i zaczyna czerpać z tego radość :)

Pani Beato bawo! Czytajac Pani wpis caly czas kiwalam głową, bo ja także nie toleruje joggingu. Ale slow jogging jest wspanialy! nie czuje już kiedy przebiegam 5 km, a co wiecej jak leje na dworzu to biegam po mieszkaniu :) byle się ruszać. Dolaczylam slow jogging do jogi ktora trenuje od lat i to jest to!! Goraco polecam i jeszcze raz gratuluje:)

Ulcik, spróbuj. Na początek przetruchtasz kawałek i nie będziesz miała siły. To normalne. Jak się zmęczysz, to po prostu sobie pospaceruj. Jak poczujesz, że chcesz znowu trochę potruchtać, to znowu truchtasz. Po kilku dniach zobaczysz, że więcej truchtasz, niż chodzisz :) Powodzenia!

O! właśnie dowiedziałam się z Twojego artykułu, że całkiem nieświadomie, od kilku tygodniu uprawiam slow jogging :) I całkiem mi dobrze z tym, że nie mam zadyszki i biegnę, maszeruję, i tak na zmianę. Wszystko zgodnie z moim wewnętrznym rytmem. To jest super. Gorąco polecam wszystkim antyfanom ;) klasycznego pokonywania dystansów.

Cudnie !! Ja też tak chcę. Najlepiej razem z mężem ( również 20 lat po ślubie :-) ) Szukam jakiejś aktywności fizycznej bo w tym roku miałam operacje kręgosłupa i zależałam się trochę :-) Czytałam i widziałam filmik… TO COŚ DLA NAS :-) Życzę Wam i sobie powodzenia

obejrzalam sobie dzis filmik z imprezy rodzinnej i…jak najszybciej wparowalam tu. tym razem nie po przepis na ciasto a na to jak w ciagu roku wrocic do swojej optymalnej wagi. w moim przypadku chodzi o 5 kg. to niby nieduzo ale no…tu powinno nastapic teraz kopiuj-wklej z twojego opisu tego co w szkolach robilo sie na wuefie. Nienawidzilam tego!!! bylam kiepska, nikt nie chcial mnie miec w sztafecie, bo to oznaczalo po prostu ostatnie miejsce w tej dyscyplinie he he…
no wiec mam olbrzymia blokade w glowie i od dobrych kilku lat nie moge tym kilogramom poradzic. film jednak zrobil swoje.
2 pytania:
1. czy trzeba miec specjalne buty do slow joggingu?
2. czy jak rok temu zaczelas biegac slow to naprawde nie mialas bolu w miesniach i zaru w gardle? a jesli tak, to jak szybko to przeszlo?
dla mnie niewyobrazalne jest, ze mozna biegac i rozmawiac!?

Cześć Malwina, odpowiadam po kolei:
1. buty do biegania są potrzebne. Nie muszą być jakieś mega wypasione.
2. bólu nie miałam, ale takie przyjemne uczucie pracujących od nowa mięśni tak. Na początku nie potrafiłam biec bez przerwy nawet w takim wolnym tempie. Co kilka minut przechodziłam do marszu, a jak odpoczęłam, to znowu bieg. Można biegać i rozmawiać, bo mówimy tu a bardzo powolnym bieganiu. Spokojnie można w tym tempie rozmawiać.
3. Ja też jem mięso. Ale nie smażę, tylko piekę. Redukuję tłuszcz do minimum.

dzieki: odpowiedzialas lepiej niz zadalam pytanie bo mnie wlasnie tez w sumie nie boli (pierwsza proba za mna) ale ni kuku nie moge nawet tak wolniutko przebiec 5iu minut. wiec tez skonczylo sie na truchto-biegu.
no i buty jednak musze miec na cienszej podeszwie bo mam jednak na grubej gabce i nie czuje podloza jak nalezy.
dzieki!:)

sorry, jeszcze jedno pytanie: mowilas o tym, ze biegowi towarzyszy jednak zdrowe odzywianie ALE miecho mozna? bo ja musze, nie codziennie ale 2, 3 razy w tygodniu musze miesko…

Witaj Beatko! Czytam Twojego bloga od baaardzo dawna, gratuluję wytrwałości – naprawdę zrobiłaś kawał dobrej roboty! Wyglądasz cudnie!!
Ja ok 5 lat temu schudłam ok 18 kg:) Bardzo byłam siebie dumna – cały proces trwał ok roku ale….. brakło w tym wszystkim jakiejkolwiek aktywności fizycznej – no i niestety ciało wygląda nie najlepiej…. Po drodze wróciło gdzieś ok 5 kg i cholernie ciężko się tego pozbyć. Trudno mi było znnaleźć taka formę aktywności, która dawałaby by mi choć trochę radości (na dłuższą metę) a nie tylko zadyszkę, zakwasy itp. Była siłownia, zajęcia grupowe, aeroby przed telewizorem – wszytko na chwilę. Aż zaczęłam czytać Twoje posty o odchudzaniu i tym magicznym slow joggingu…. Zmotywowana,nie pamiętam dokładnie którym odcinkiem – rano po wyprawieniu córki do szkoły, zgodnie z instrukcjami przebiegłam pierwsze 4 km!!!! W rytmie slow oczywiście!! Uczucie po zakończeniu 40minutowego truchtania – bezcenne!!!
No i tak biegam już 6 tydzień…..sama nie mogę w to uwierzyć:)) Ta często ja tylko mogę – nie rzadziej niż 5 razy w tygodniu – i mam z tego ogrom radości:))
Jedno jest pewne motywujesz kobieto do działania, gdybym tu nie zaglądała – pewnie nigdy bym nie zaczęła – czuję się fantastycznie, ma poczucie że robię coś dobrego dla siebie. A jak czuje spadek motywacji i chęci to po prostu odwiedzam to stworzone przez ciebie magiczne miejsce w sieci….moje miejsce:)
Się rozpisałam…..:)
Ale do sedna. Chciałam Ci po prostu serdecznie podziękować. Dziękuję:))
Dagmara

Hej, dzięki za wnikliwą analizę mojej rozmiarówki :) Na szczęście to wpis sprzed ponad roku, teraz mam rozmiar 36 :) Pozdrawiam serdecznie!